Po raz drugi w Lubartowie biegacze pobiegną w półmaratonie „Bez Granic”. Po raz drugi, by pomóc. W tym roku Ani i Basi.
II. Lubartowskim Półmaratonie „BEZ GRANIC”odbędzie się 13 września. Organizują go Stowarzyszenie Alwernia oraz Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom „Niech się serce obudzi” .Wolontariusze podczas imprezy będą zbierać środki na rehabilitację i leczenie sióstr Ani i Basi. Więcej informacji na temat organizacji pólmaratonu na stronach www.alwernia.org.pl i www.lubartowbiega.pl.
Kim są siostry Ania i Basia?
Domek jest prawie na końcu świata, ale mama świetnie tłumaczy drogę. Nie sposób zabłądzić. Obok drzwi wejściowych podjazd, a w głębi domu przestronna kuchnia. Na progu witają nas ciekawe i nieco onieśmielone spojrzenia. Ania i Basia. Basia i Ania. A wokół nich mnóstwo serca bliskich.
Jak to jest, że w jednym domu może być tyle miłości i bólu?
Jak to jest, że ludzie potrafią przyjąć tak wiele, gdy inni pomstują na los? Kiedy okazało się, że pani Diana jest w ciąży bliźniaczej, nic jeszcze nie zapowiadało problemów. Gdzieś w rodzinie były już podobne sytuacje, więc należało się z tym liczyć. Kolejne badania usg pokazały jednak, że jedna z dziewczynek rozwija się nieprawidłowo. Lekarze zdiagnozowali przepuklinę oponowo–rdzeniową. Drugie dziecko miało być zdrowe. Wiadomo było, że ciążę będzie trzeba rozwiązać wcześniej i tak też się stało w 28/9 tygodniu. Niestety, jak to w naszej rzeczywistości, kiedy trzeba było przyjąć dziewczynki na świat, szpitale zaczęły przekazywać sobie pacjentkę. Bo tam lepiej, bo oddział noworodkowy, bo trudna ciąża i powikłania. W końcu obie pojawiały się na świecie. Ania – ta chora. Basia – ta zdrowa, w każdym razie tak wyglądało na początku. A mama zrozumiała, co znaczy przepuklina. Raczej nie odda tego internetowy opis i powściągliwe wypowiedzi lekarzy…
Mamy mają to do siebie, że noszą w sobie nieustającą czujność. Tak było także w przypadku Basi. Lekarze twierdzili, że dziecko jest tylko spastyczne, że wcześniaki później dochodzą do pełnej sprawności, ale pani Diana widziała i czuła różnicę. W końcu miała już troje dzieci… po roku pojawiła się pierwsza oficjalna diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. I tak, z perspektywy jednej chorej córeczki, pojawiło się dwoje niepełnosprawnych dzieci. Podwójny problem i podwójny ból.
Co było najtrudniejsze?
Ania przez 10 miesięcy leżała w szpitalu. Basia wyszła szybko. W domu pozostała trójka, za mała by pomóc. Mąż musiał nas utrzymać. Rozdarta między domem a szpitalem, usłyszałam kiedyś wyrzut od lekarza, że rzadko odwiedzam córeczkę, a przecież drugie dziecko mi umarło i powinnam siedzieć przy tym. Nikt nie chciał uwierzyć, że jest inaczej, bo „doszły ich słuchy”. Nikt nie potrafił zrozumieć, że zwyczajnie nie daję rady, ale jakoś przebrnęliśmy. Z dziewczynek, które miały być w najlepszym wypadku roślinkami, są sympatyczne, wesołe i ciekawe świata bliźniaczki, tak podobne i tak różne -Ania i Basia, Basia i Ania. Pozostałe dziewczynki, Kasia, Paulina i Kinga, są opiekuńcze i troskliwe, zresztą od razu widać, jak bardzo czują się odpowiedzialne za swoje siostry. Co to znaczy w tym wypadku? Dwa wózki, dwa razy więcej pracy i podwójna konieczność pomocy. Ogrom rehabilitacji, potrzeba specjalistycznego sprzętu dla dziewczynek, a przy tym dziewięć osób na utrzymaniu i zero pretensji do losu.
Czy trudne jest to wszystko?
Kinga, najstarsza z sióstr, spogląda na Anię, która właśnie z zawadiackim uśmiechem próbuje wykręcić jej rękę. „No cóż… one bywają trudne, czasem nieznośne… trzeba mieć sporo cierpliwości, ale… przecież to siostry…”.
[inf. Alwernia]