Czy Lubartów ma szansę na budżet obywatelski? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy spotkania zorganizowanego w Lubartowie przez Instytut Obywatelski.
Budżet obywatelski nazywany również partycypacyjnym to proces, w którym mieszkańcy decydują o przeznaczeniu części lub całości budżetu danego miasta lub gminy. Decyzje mogą być podejmowane bezpośrednio przez mieszkańców bądź za pośrednictwem organizacji społecznych. Po raz pierwszy Budżet Partycypacyjny został wprowadzony w mieście Porto Alegre w Brazylii w 1989 roku. W Polsce, jako pierwszy na jego wprowadzenia zdecydował się już w 2011 Sopot.
Budżet partycypacyjny to jedna z najskuteczniejszych metod mających na celu zaangażowanie mieszkańców w proces zarządzania ich miastami.
Jego wprowadzenie oznacza, że do bezpośredniej dyspozycji mieszkańców przeznaczona jest pewna pula pieniędzy i to oni sami decydują, na co zostaną przeznaczone. To mieszkańcy sami określają czy chcą chodnik, czy nowe latarnie, czy zupełniej coś innego, co jest ważne na ich ulicy czy osiedlu.
Jak mówił podczas spotkania jego współorganizator Jacek Zalewski – Jestem gorącym orędownikiem wprowadzenia takiego rozwiązania, budżet obywatelski może być odpowiedzią na rosnący dystans pomiędzy rządzącymi Lubartowem i mieszkańcami. Budżet obywatelski może dać mieszkańcom „prawo do miasta” – nie zabierać go tym, którzy już je posiadają (urzędnikom, radnym, burmistrzowi). Może je rozszerzyć na tych, którym dotychczas nie zostało ono przyznane tzn. mieszkańcom, którzy nie uczestniczą dzisiaj w debacie publicznej, a chcieliby decydować o tym, co ma się dziać w ich najbliższym otoczeniu.
Do idei budżetu obywatelskiego zachęcali też Konrad Niklewicz z Instytutu Obywatelskiego – Wielu burmistrzów czy wójtów tłumaczy, po co nam budżet skoro mamy konsultacje społeczne i wówczas słuchamy głosu mieszkańców. Ale jest jedna zasadnicza różnica, decyzje podjęte w ramach budżetu są wiążące dla władzy i musi je ona realizować, podczas gdy konsultacje są tylko opinią, którą władza może wziąć lub nie brać pod uwagę. Gdy z budżetu miasta wydzielimy na przykład milion złotych to o wydatkowaniu tych pieniędzy zdecydują mieszkańcy poszczególnych części miasta. I jeśli wnioski mieszkańców są zgodne z prawem, to urzędnicy maja obowiązek je zrealizować.
Zbigniew Marcinkowski radny z Kraśnika, który jak mówi swoją walkę o budżet obywatelski przypłacił utratą stanowiska przewodniczącego Rady Miasta, podkreślał, że nie żałuje swojej decyzji. – W momencie, kiedy Kraśnik podjął decyzję o wprowadzeniu budżetu ze względu na procedury było dosłownie „za dwie dwunasta”. Kwota, jaka przeznaczyliśmy na tę inicjatywę była duża, bo 2 miliony złotych. I w końcu, aby mieszkańcy równomiernie mogli korzystać z tych pieniędzy podzieliliśmy miasto na cztery strefy. I udało się, wpłynęło 150 propozycji działań i inwestycji. Również od młodych ludzi, bo obniżyliśmy granicę wieku uprawniającego do składnia projektów i głosowania do 16 lat. Pojawił się tez problem z tym sławnym dachem na kościele, ale traktujemy to, jako pewne doświadczenie. Na szczęście zadziałały tu mechanizmy kontroli i choć rada miasta i burmistrz zgodzili się na to, decyzję uchyliła jednak Regionalna Izba Obrachunkowa, bo było to niezgodne z prawem. I tu skorzystały kolejne projekty, które były dalej na liście. A do budowy dachu powstało stowarzyszenie, które zbiera środki na ten cel..
Wiele samorządów coraz mocniej jest zainteresowanych wdrożeniem budżetu obywatelskiego, jako elastycznego, politycznie neutralnego narzędzia, które w oparciu o szereg otwartych spotkań z mieszkańcami daje im realny wpływ na to, co się dzieje w mieście w przeciwieństwie do odgórnie ustalonej polityki miejskiej. Na Lubelszczyźnie budżet obywatelski działa w czterech miastach, a wdrażany jest w kilku kolejnych. Niestety w tym gronie nie ma Lubartowa, a z deklaracji obecnych władz miasta wynika, że nie są one zainteresowane taką formą rozwoju demokracji lokalnej