Piotr Kuryło Polak, który samotnie obiegł kulę ziemską a teraz biegnie do Grecji aby wystartować w Spartathlonie „antycznym” biegu z Aten do Sparty odwiedził Lubartów.
Spartathlon to wywodzący się z antycznej tradycji bieg z Aten do Sparty na dystansie 246 km. W 2007 roku Kuryło zajął w nim 2. miejsce teraz chce powalczyć o zwycięstwo. Aby pokonać morderczy dystans przez góry Grecji do Aten miejsca startu postanowił pobiec. Na tresie jego „treningu” znalazł się Lubartów.
Spotkanie z ultramaratończykiem Piotrem Kuryło w klasztorze Kapucynów zorganizowało stowarzyszenie Alwernia. Piotr Kuryło pochodzi z malej wioski w województwie podlaskim. Jako pierwszy Polak obiegł kulę ziemską w 365 dni. Na trasie biegu „Przez Watykan do Sparty” 13 sierpnia zawitał do Lubartowa, aby spotkać się z mieszkańcami i Julką Piskorską. Biegacz objął swoim patronatem wrześniowy półmaraton organizowany przez Alwernię na rzecz Julki. Znalazł też kilka minut na rozmowę z „Przeglądem”:
Czy bieganie to sposób na życie?
- Nie wiem czy to jest sposób na życie, bo zbyt mało jest sponsoringu dla biegaczy, za mało jest pieniędzy w urzędach dla sportowców, aby mogli zająć się tylko poprawianiem wyników. Większość biegania łączyłem z pracą. Bardzo dużo biegałem po pracy, w weekendy w dni wolne. Dużo pomogło mi województwo podlaskie i ludzie, którzy złożyli się, żebym na ten bieg do Aten na portalu polakpotrafi.pl. Dzięki temu przez rok mogłem tylko biegać. Podniosłem swoją formę, ale wszystko okaże się w Grecji.
W tej chwili biegnie Pan na najsłynniejszy maraton na świecie – Spartathlon z Aten do Sparty?
- Tak, to najdłuższy, najcięższy, jednoetapowy bieg. 246 km bez odpoczynku. W ciągu dnia upał, a w nocy chłód. Trasa biegnie po wysokich górach. Trzeba się dobrze przygotować, dlatego pomyślałem, że pobiegnę na miejsce przez trudne tereny Karpaty w Rumunii, góry w Bułgarii i Grecja, która też jest górzysta.
Ile kilometrów ma Pan do przebiegnięcia?
- Jeszcze mam do pokonania trochę ponad dwa tysiące kilometrów. Nie wiem dokładnie, bo 100 czy dwieście kilometrów to już nie ma znaczenia. Wiem, że jest dużo, że muszę biec do końca września, każdego dnia od świtu do nocy, by się wzmacniać. By walczyć z warunkami atmosferycznymi, które się gwałtownie zmieniają.
Był pan już drugi w tym maratonie. Teraz nie tyle marzenie, a cel – pierwsze miejsce?
- Taki mam cel, żeby wygrać, żeby pokazać, że Polak potrafi. Że człowiek z małej wioski może osiągnąć tak wiele, dzięki ciężkiej pracy i pomocy wielu ludzi, którzy mnie wspierali.
Nie lepiej żeby Pan pobiegł w maratonie nowojorskim na czas i wygrać 100 tysięcy dolarów?
- Myślę, że byłoby lepiej, ale już trochę na to za późno. Mam 42 lata, a w tych maratonach to zwyciężają góra 35-latkowie. Ja jestem skazany na dłuższe dystanse, w których liczy się bardziej wytrzymałość, nie szybkość zawodnika. A w tak długim biegu jak „Spartathlon” ważna jest nie tylko wytrzymałość mięśniowa, ale i psychiczna, żeby się nie załamać i walczyć do końca.
Tak jak Pan wspomniał, obiegł Pan już cały świat. Biega Pan po Polsce, po Europie, jeździ pan rowerem. Czy będzie kiedyś finał tego biegania?
- Finałem może być zwycięstwo w Grecji. Po tym mógłbym się zająć trenowaniem biegaczy i niczym więcej. Biegałbym tylko dla zdrowia, jeździł więcej rowerem, a tak szkoliłbym młode talenty.
Jak Pan tak biega, to widzi Pan, że ludzie więcej biegają?
- Tak, biegają coraz więcej. Coraz więcej jest imprez biegowych. Gdy ja zaczynałem w maratonie warszawskim biegło 3000 osób. A teraz Warszawa ogłasza, że spodziewa się 10 000 uczestników. Myślę, że liczba biegaczy będzie lawinowo rosła, bo bieganie coś w sobie ma. Człowiek się odprężą, mimo że wykonuje wysiłek fizyczny to wraca taki zrelaksowany, i to ludzi wciąga.
W Lubartowie też się zaczynało od biegów na 10 kilometrów, a teraz będzie półmaraton. Półmaraton ze szczytnym celem. Warto wspierać takie akcje?
- Myślę, że warto, bo warto pokazywać, że takie imprezy to nie tylko rywalizacja sportowa, ale okazja do pomocy. Półmaraton będzie dla Julki, która potrzebuje pomocy. Mam nadzieję, że weźmie w nim udział dużo osób. Mam nadzieję, że niektórzy zrezygnują z innych imprez, żeby pomóc dziewczynce, która może stracić nogi. My biegacze wiemy co znaczą nogi, więc powinno być bardzo dużo biegaczy.