Katrina, Suzana, Szampanek i Hamer to imiona czterech alpak, które od sierpnia mieszkają w Baranówce koło Lubartowa.
Sprowadziła je do swojego rodzinnego domu Katarzyna Zdzienicka, która pokochała te egzotyczne zwierzęta od pierwszego wejrzenia i to z nimi postanowiła związać swoje dalsze życie zawodowe.
Co było pierwsze: Alpaka czy terapia?
Terapia. Chciałam dawać radość przez kontakt ze zwierzęciem. Przeglądałam Internet w poszukiwaniu kursów kynoterapii (leczenie przez kontakt z psem – przyp. red.) a znalazłam alpakoterapię. W pierwszej chwili nie wiedziałam na czym ona polega, nie mówiąc o tym, co to jest ta alpaka. Zaczęłam szukać, czytać, zobaczyłam zwierzęta i stwierdziłam: „to jest to”. Pojechałam do Bydgoszczy, gdzie ukończyłam kurs z alpakoterapii, kupiłam moje małe czteroosobowe stadko i tak się zaczęło.
Masz kota, psy – jak alpaki z nimi żyją?
Po pierwszej nieufności i gonitwach za kotem teraz jest OK. Domowy kot został całkowicie zaakceptowany, ale zdarza się, że za obcym kotem pogonią. Pies potrzebował więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do nowych lokatorów. Teraz obydwie strony w pełni się akceptują.
Jak wygląda dzień z alpakami?
Zaczyna się rano, od śniadania. Alpaki dostają jabłka i marchewki – to ich smakołyki. Bardzo lubią rano napić się ciepłej wody, zwłaszcza w takie chłodne poranki jak teraz. Spacerują po swoim wybiegu, większość czasu spędzają na dworze. W miarę możliwości uczę ich nowych rzeczy. Pod koniec dnia wprowadzam nowe elementy i doskonalimy już nabyte umiejętności. Aktualnie pracujemy nad kładzeniem się alpak co jest szalenie ważne, bo dzieciom wydają się mniejsze. Wieczorem jedzą bardziej treściwą kolację – paszę. Cały czas mają do dyspozycji siano. Inaczej jest jak jedziemy do pracy, do dzieci – wtedy dzień zaczynamy od wyczesywania i przygotowań do pracy. Po przyjeździe z pracy alpaki dostają czas na relaks.
Jakie są z charakteru?
Alpaki jako gatunek są zwierzętami stadnymi. Są ciekawe świata, wręcz wścibskie. Bardzo inteligentne, szybko się uczą. Żyją według ustalonego rytmu dnia, którego uczą się błyskawicznie. Są zupełnie pozbawione agresji, w sytuacji zagrożenia po prostu uciekają. To także bardzo czyste zwierzątka – swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają w jednym miejscu, wyznaczonym przez przywódcę stada. Do tego, robią to w jednym czasie. Nie powiem, przydaje się to kiedy prowadzę zajęcia w szkole czy przedszkolu – lub w ogóle w pomieszczeniu zamkniętym. W pewnym momencie zaczynają się nerwowo kręcić, rozglądać – i już wiem, że przyszedł czas, żeby wyszły na dwór w ustronne miejsce. W moim stadzie ciekawska i najodważniejsza jest Katrina. To ona pierwsza wychodzi i „przeciera szlak”. Zaraz za nią kroczy Suzana, która jest spokojna, wręcz flegmatyczna. Zdarza jej stanąć w miejscu i „wyłączyć”. Katarina w tym czasie jest w stanie spenetrować całe otoczenie. Hamer jest przywódcą stada. A Szampanek jego zaprzeczeniem. Zawsze na końcu i zawsze oczekuje pomocy przy rozdziale smakołyków.
Wszystkie zabierasz na zajęcia?
Nie, nie mogę zabrać ich wszystkich, bo nie udałoby mi się wszystkiego ogarnąć. Jeżdżą najczęściej dziewczyny, które świetnie współpracują ze sobą. Lubią ze sobą pracować. Raz zrobiłam eksperyment i zabrałam na zajęcia Katrinę i Szampanka, ale to nie był najlepszy wybór. Katrina nie czuła się komfortowo w parze z Szampankiem. Zdecydowanie woli pracować z Suzaną.
Co kryje się za tym egzotycznym terminem alpakoterapia?
Alpakoterapia, to jest metoda wspomagająca rehabilitację i proces edukacyjny. Sam widok alpaki już bardzo często wzbudza uśmiech na twarzach dzieci, do tego są obiektem zaciekawienia. Alpaki polecane są przy wspomaganiu terapii dzieci z porażeniem mózgowym, autyzmem, zaburzeniami integracji sensorycznej, z zespołem Downa i innymi schorzeniami związanymi z zaburzeniami psycho-ruchowymi. Zajęcia z alpakami to głównie kontakt bezpośredni ze zwierzęciem: przytulanie, głaskanie. Ale nie tylko, dzięki alpakom dzieci chętniej chodzą na zajęcia, bo te są całkiem inne od tych, które znają. Łatwiej jest im wykonywać część ćwiczeń ponieważ skupiają się na alpakach a nie na zadaniu. Dzieci prowadzając alpakę na smyczy pokonują różnego rodzaje tory przeszkód, przystosowane do wieku, możliwości i schorzenia dziecka. Niedawno nawiązałam współpracę z Fundacją Stella w Lubartowie. Zajęcia, które prowadzę wzbudzają ogromne zainteresowanie dzieci. Już samo wprowadzenie alpak do sali wywołało ogromne uśmiechy na ich twarzach. Prowadzę też zajęcia edukacyjne, polegają one nie tylko na kontakcie bezpośrednim z alpaką, ale też dzieci poznają rodowód alpak, ich naturalne środowisko. Zajęcia rozwijają prawidłowe postawy wobec zwierząt.
Jak długo szkoli się alpakę, żeby mogła pomagać w terapii?
To wszystko zależy od indywidualnych cech. Do terapii wybierane są alpaki, które garną się do człowieka, bo nie wszystkie są zainteresowane kontaktem z ludźmi. Hodowca obserwuje je, a następnie wybiera do szkolenia te, które podchodzą i szukają z nim kontaktu. Alpaka musi skończyć osiem miesięcy, żeby można było ją szkolić. A ile potrwa szkolenie – to właśnie zależy od jej indywidualnych cech. W różnym czasie przyzwyczajają się do głaskania, do jazdy samochodem, chodzenia na smyczy. Kiedy opanują już te podstawowe umiejętności, dopiero wtedy zaczyna się ten prawdziwy trening już pod kątem terapii. I ten trening właściwie nigdy się nie kończy, bo alpakę cały czas można uczyć czegoś nowego. Podobnie jest ze mną, ja też ciągle pogłębiam wiedzę i poszerzam swoje umiejętności.
A co potrafią twoje alpaki?
Całkiem sporo. Przede wszystkim, orientują się kiedy pracujemy, a kiedy jest czas na odpoczynek. Chodzą na smyczy, wchodzą i schodzą z samochodu, pokonują schody. Bezbłędnie rozumieją komendy „idziemy” – gdy mają spacerować na smyczy, „hop” – aby wsiadły do samochodu. Przychodzą wołane po imieniu. Rozpoznają kolory, co prawda potrafią to wszystkie alpaki, ale to taka ciekawostka. Na przykład, gdy widzą coś pomarańczowego potrafią ugryźć, żeby sprawdzić czy to przypadkiem nie marchewka. To samo z kolorem zielonym, zawsze sprawdzają czy to trawa.
Jak na pojawienie się zwierząt zareagowali znajomi, rodzina?
Na początku miałam wycieczki znajomych, którzy chcieli obejrzeć moje alpaki. Teraz już się opatrzyły, ale gdy spacerują koło ogrodzenia, to zdarza mi się zaobserwować, że przejeżdżające drogą samochody zatrzymują się lub zwalniają. Domownicy początkowo byli zdezorientowani, ale bardzo mi pomagają w opiece nad nimi. Gdy wyjeżdżam, alpak dogląda mama. Zabawne jest to, że choć zwierzaki ją znają, to za każdym razem są zdziwione, gdy to ona je dokarmia. Jeszcze nie są tak ufne wobec niej. Inaczej reagują na resztę domowników, a inaczej na mnie.
Tak bardzo przywiązały się do Ciebie?
Tak. Ale trudno się dziwić, spędzam z nimi naprawdę dużo czasu. Niewiele byśmy osiągnęli, gdyby nie uważały mnie za przewodnika stada.