Na poniedziałkowej rozprawie sąd „ożywił” staruszkę z Ostrowa Lubelskiego, ale na pełny powrót do „żywych” musi poczekać jeszcze trzy tygodnie.
Przypomnijmy, w listopadzie ubiegłego roku kobieta, która została uznana za zmarłą ocknęła się w kostnicy. Feralnego dnia rano, kiedy opiekująca się nią kuzynka przygotowywała dla niej śniadanie, jej mąż zauważył, że w pokoju kobiety jest zbyt cicho. Staruszka nie oddychała, nie można było wyczuć tętna. Rodzina wezwała do domu lekarza rodzinnego, który po dokładnym badaniu stwierdził zgon. Ciało kobiety zostało przetransportowane do chłodni. Kiedy kilka godzin później pracownicy weszli do pomieszczenia, zauważyli, że worek, w którym leżała kobieta rusza się. Okazało się, że 91-latka żyje.
Sprawa stała się głośna, a mówiły o niej również zagraniczne serwisy informacyjne. Lubartowska prokuratura wysłała do Sądu Rejonowego wniosek o unieważnienie aktu zgonu, bo tylko tak staruszkę można było przywrócić administracyjnie do grona żyjących.
Mieszkanka Ostrowa, ze względu na swój wiek i stan zdrowia nie mogła przybyć do sądu. O tym, że faktycznie żyje świadczył jej siostrzeniec, Tadeusz Kołkiewicz. Sędzia Paweł Rybicki dał wiarę jego zeznaniom i uznał akt zgonu za nieważny.
Formalnie, z administracyjnego powrotu do życia 91-latka cieszyć się będzie mogła dopiero za 21 dni. Wtedu uprawomocni się wyrok, wtedy też będzie mogła wystąpić o nowy dowód osobisty. Stary, zgodnie z procedurą, został zniszczony z chwilą wystawienia aktu zgonu.